Śniłam kolorowo, w którym to śnie w surrealistyczne obrazy poutykani byli ludzie, przeniesieni żywcem z realu z charakterystycznym wręcz dla nich tembrem głosu, i mówili to co chyba pragnęłabym od nich usłyszeć. Pomiędzy jednym przebudzeniem a drugim śniłam następny, podobny. Sen jeden, przebudzenie, drugi, i kolejne przebudzenie. Obudziłam się później niż zazwyczaj w trakcie któregoś już tej nocy snu z uczuciem żalu, albowiem urwał się on znowu nagle i w trakcie. Zawsze niedokończony. Dlatego pozostaje wciąż ten sam niedosyt tego co mogłoby się jeszcze zdarzyć i co mogłabym jeszcze usłyszeć. Rzeczywistość równoległa, lustrzane, powykrzywiane odbicie, niespełnione pragnienia, lęki – to jest ich najczęstszą treścią. Nigdy nie ma rozwiązania, czy chociażby sugestii, jak poradzić sobie z istniejącym problemem ukrytym gdzieś głęboko w zakamarkach podświadomości, które to uzmysłowia mi dopiero sen. Więc spłukuję je pod prysznicem.
Jednakże niepokój pozostaje na opuszkach palców. I w gardle.
Spacer bez pośpiechu po części uwalnia mnie od niego. Wdech, wydech, wdech. Wreszcie rześkie powietrze i gwar ulicy pozwala mi pozbyć się tych irracjonalnych lęków. Lecz one powracają wraz z kolejnym porankiem. Chciałabym móc je wreszcie sprecyzować, ująć w konkretne ramy, by wypisać sobie receptę z patentem na długoterminowy spokój duszy. Stosuję więc doraźne środki, lecz krótkotrwałe, które nie leczą lecz zagłuszają ten poranny niepokój. Te listopadowe smuteczki rokrocznie powracają niezależnie od miejsca i czasu w którym się znajduję, są ostrzegawczym znakiem drogowym na drodze przemarszu w kolejne lata, iż nadszedł właśnie ten czas by zwolnić, a nawet na chwilę zatrzymać. I przeprogramować się, przestawić bieguny ażeby plusy znajdowały się znowu w górnej części ciała wpuszczając przy tej okazji odrobinę pogody w poranny oddech na tę niepogodę w sercu i chaos w głowie. A wówczas to rozluźnią się zbyt mocno zgięte ramiona prostując przy tym pochyloną nazbyt głowę.
Odpycham od siebie negatywne emocje, nie myślę io listopadzie, jako miesiącu przygnębienia🏵️🧡🤗🍵🌤️
Sny, moje sny czasem bywają mroczne, często dziwne, ale nierzadko bardzo malownicze, przyjemne 😀
Pozdrawiam serdecznie na miły dzień 🍁🌾🍂
PolubieniePolubienie
Mnie wykańcza ciemność zbyt wczesna, wilgoć wszędobylska, dlatego listopad mnie często przygnębia. Buziaki Morgano.
PolubieniePolubienie
Nie lubię śnić o tym, że rozmawiam z kimś w realu, zbyt dużo energii mnie to kosztuje, a potem i tak jest świadomość, że tę rozmowę trzeba odbyć raz jeszcze, tym razem naprawdę.
PolubieniePolubienie
Moje rozmowy są inne, raczej dotyczą tego co bym chciała, by było, są nierealne do spełnienia. Uściski Katie.
PolubieniePolubienie
Sny potrafią człowieka czasami całkowicie zniszczyć ale też czasami przywócić do zycia.
A tak przy okazji – czy jesteś naprawdę zainteresowana moją ksiązką w której piszę także o Tobie???Czy mam odłożyć egzemplarz dla Ciebie ?
Odpisz na tak albo nie
rusinowa@op.pl
PolubieniePolubienie
Tak, będę wdzięczne.
PolubieniePolubienie
To napisz do mnie maila
PolubieniePolubienie
ok
PolubieniePolubienie